Oribasios
Krok I
Mniej więcej wiadomo jak dokonać apostazji w wymiarze formalno-prawnym (w sensie prawa kanonicznego), istnieją też ponoć sposoby na apostazję duchowo-magiczną w postaci odpowiednich rytuałów zdejmujących niezatartą ponoć pieczęć chrztu *. Sądzę, że warto poświęcić trochę uwagi najistotniejszemu procesowi apostazji, który jest jednocześnie najtrudniejszym i najbardziej długotrwałym. Apostazja musi bowiem ostatecznie prowadzić do uwolnienia swego myślenia i wartościowania od szkodliwych wpływów chrześcijaństwa.
Jest to dużo trudniejsze niż wypisanie się z kościoła, gdyż duże części naszej kultury przesycone są ideami i wartościami chrześcijańskimi. W pewnej mierze więc uwolnienie się od chrześcijaństwa oznacza wypisanie się ze społeczeństwa. Powiedziałem to z odrobiną przesady, wszak nikt nie każe poganom emigrować, można spokojnie żyć, jak się dotąd żyło, a jednak będzie trudniej znaleźć wspólną płaszczyznę zrozumienia z tak zwaną większością, czyli mówiąc wprost: motłochem.
Pierwszą sprawą jest uwolnienie się od lęku przed apostazją. Nauka chrześcijańska zawiera tu pewne ostrzeżenia: mówi się, że apostazja jest to grzech zaparcia się wiary, bo ktokolwiek się mnie zaprze, etc., krótko mówiąc sugeruje się, że jest to grzech niemal tak zły, jak zamordowanie własnej matki albo i gorszy. Wszak Jezus tak ciebie umiłował, że wydał się na śmierć i tak dalej, a ty go w ten sposób zdradzasz... Na jednym z forów przeczytałem: „Magisterium Uroczyste czyli EX CATHEDRA mówiące iż grzech apostazji (zmiany wiary) to najcięższy grzech przeciwko Duchowi Św. którego nawet sam Bóg nie przebacza istnieje.” Powiedzmy sobie wprost: trele morele. Po pierwsze, według samego nauczania kościoła wiara jest łaską, gdy tracisz wiarę, oznacza to, że ktoś ci tej łaski odmówił. Powiedzą, powinieneś prosić o tę łaskę. Ale prośba o łaskę wiary zakłada wiarę!
Po drugie, to normalne i nie ma co mieć o to pretensji, że taki zakaz wprowadzono. Każda sekta musi troszczyć się, aby ludzie pochopnie jej nie porzucali. Taki zakaz funkcjonuje również w obrębie judaizmu, a chrześcijanie opuścili tę religię - są więc apostatami. Jest to po prostu zabezpieczenie, które łatwo obejść, bo aby działało, musisz wierzyć. Jest ono sformułowane dla wiernych, ale traci natychmiast moc, gdy opuścisz to grono.
Po trzecie, najgorsze jest, że autorzy owej klątwy (w sensie magicznym jest to jak najbardziej klątwa, element czarnej magii), twierdzą, że wyrażają opinię samego Boga (głoszą, że sam Bóg nie potafi wybaczyć takiego grzechu). Musisz zapytać, jakie są podstawy ich roszczenia do wiedzy o opinii samego Boga? Formułuje się tu różne argumenty, ale ostatecznie opierają się one na biblii, o której wierzy się, że jest słowem Boga. Gdybyś przyjrzał się jednak biblii samemu, dojrzałbyś, że jest w niej nie tylko pełno sprzeczności (trudno o wydarzenie, które byłoby zgodnie – w szczegółach – przedstawione przez czterech ewangelistów), ewidentnego fałszu historycznego (jak genealogie Jezusa, przypisanie roli Sanhedrynowi i Żydowskiemu ludowi w śmierci Jezusa i wiele innych), błędów (jak choćby nigdy nie spełnione proroctwo Jezusa, że jego królestwo nadejdzie nim przeminie to pokolenie), niesłychanych naciągań (jak większość rzekomych proroctw, które miały zapowiadać działalność Jezusa). Teologowie powiedzą – za to im płacą – że biblia jest wytworem w pewnej mierze ludzkim, a w pewnej boskim. Błędy pochodzą od ludzi, prawda od Boga. Ale kto decyduje, co jest błędem? Teologowie i kapłani. A bywa, że zmieniają zdanie. Do tego służy im metoda krytyczna. Na przykład twierdzenie Pawła, że kobieta w kościele ma milczeć przez wieki uchodziło za słowo Boga. Obecnie zmienił się tzw. duch czasu i nie jest to już prawda absolutnie prawdziwa. Zrzuca się ją na karb ograniczeń Pawła, jako człowieka swoich czasów, a niektórzy twierdzą, że dopisał je ktoś z redaktorów listów apostoła. Innymi słowy – roszczenia kapłanów do wypowiadania się w imieniu Boga są wyprowadzone ze słów samych kapłanów, którzy podpierają się dowolnie wybranymi fragmentami z ksiąg, które sami uznali za natchnione (odrzucając przy okazji te niewygodne). Nie ma absolutnie nic, co by stanowiło jakikolwiek cień dowodu, że jest to coś więcej niż ludzki wymysł.
Ciekawy opis takiego ceremoniału znadjuje się tutaj z punktu widzenia adepta a tutaj z punktu widzenia prowadzącego.(dodał Rutilius)