Jak mnisi ocalili dorobek antyku

Rutilius

Gdy na jakimś forum internetowym ktoś podniesie problem relacji miedzy nauką czy kulturą, a chrześcijaństwem, z dużym prawdopodobieństwem można spodziewać się, że wkrótce pojawi się argument: „to mnisi chrześcijańscy ocalili wiele najważniejszych naukowych dzieł starożytności”. Wydaje się to prawdą dość oczywistą i zwykle faktycznie skutkuje zamknięciem ust przeciwnikowi. Do niedawna sam podzielałem ten pogląd i żywiłem wdzięczność do tych wszystkich mnichów, którzy z poświęceniem przepisywali literka za literką, często nawet nie rozumiejąc co zawiera kopiowany tekst.

Ostatnio zastanowiła mnie informacja, którą często przytaczają chrześcijanie przy okazji innego zupełnie tematu: wiarygodności pism Nowego Testamentu. Pozwolę sobie zacytować jednego takiego entuzjastę:

Liczba samych greckich rękopisów NT wynosi na dzień dzisiejszy 5500 sztuk! Łacińskich 10000! 8000 etiopskich, gockich, gruzińskich i ormiańskich ! W sumie około 24000 tysięcy starożytnych kopii! Dla porównania Iliada Homera jej wczesne kopie to 643 sztuki, najwcześniejsze jakie posiadamy pochodzą z przełomu II i III wieku naszej ery, podczas gdy samo jej powstanie datowane jest na 800 rok p.n.e! Tysiąc lat różnicy pomiędzy okresem od jej napisania do pierwszych kopii jakie zachowały się do dziś. Następne to ,,Wojny Galijskie Cezara. Aż 8 kopii!!!, z czego najwcześniejsze, tj pierwsze z tych ośmiu kopii tej księgi jakie przetrwały do naszych czasów pochodzą dopiero z początków X wieku naszej ery. Znów prawie 1000 lat różnicy od czasów oryginału!!! I tak można by mnożyć przykłady bez końca!!! Najstarsze kopie natomiast Nowego Testamentu pochodzą z I i początków drugiego wieku naszej ery!
http://prawda2.info/viewtopic.php?t=2277

Czy nic was nie zastanawia? Tylko 8 rękopisów takiego arcydzieła literatury jak Wojna galijska?

Jeszcze bardziej szczegółowy zestaw znajdujemy na stronie apologetyka.pl:

Homer Iliada liczba kopii 643 Herodot Historia kopii 8 Tukidydes Historia liczba kopii 8 Platon kopii 7 Demostenes kopii 200 Cezar-Wojna galijska 10 Liwiusz Historia Rzymu liczba kopii 1 (częściowa), 19 Tacyt- Roczniki liczba kopii 20 Pliniusz Drugi- Historia Naturalna liczba kopii 7
http://www.apologetyka.alleluja.pl/tekst.php?numer=27050

W porównaniu z powyżej przytoczonym postem liczba się nie zgadza, więc sprawdzam w bardziej wiarygodnym źródle. Dla przykładu Tacyt. Choć cesarz Marek Tuliusz Tacyt (275-276) umieścił dzieła swego przodka we wszystkich bibliotekach publicznych z 12 ksiąg jego Dziejów zachowały się 4 i pół. Z Roczników – pierwsze 6 ksiąg zachowało się w jednym egzemplarzu, księgi 11-16, i Historiae zachowały się w większej liczbie kopii pochodzących jednak z jednego średniowiecznego egzemplarza. Będące kontynuacją Tacyta doskonałe dzieło Ammianusa Marcellinusa znamy z pojedynczej kopii, która zresztą nie zawierała pierwszych 13 ksiąg. W angielskiej wikipedii znalazłem listę utraconych ksiąg starożytności. http://en.wikipedia.org/wiki/Lost_works Porównanie z działami tych samych autorów, które przetrwały robi przygnębiające wrażenie. Tylko kilka przykładów. Na 14 dzieł Lukana zachowano jedno. Ze świetnych naukowych prac Klaudiusza nie przetrwało nic. Cezar miał szczęście bo aż 5 dzieł z kilkunastu, które napisał przetrwało. Swetoniusza zachowało się jedno całe dzieło, 7 zachowało się częściowo, 14 zaginęło. Pliniusza Starszego zachowało się jedno dzieło, 6 zaginęło.

Niezwykle pouczający jest artykuł wstępny do Słownika pisarzy antycznych autorstwa małżeństwa wybitnych starożytników: Ewy Wipszyckiej-Bravo i jej męża B. Bravo pod tytułem Losy antycznej literatury. Dowiadujemy się, że aby jakieś dzieło się zachowało, musiało być przepisywane. Pozwolę sobie zacytować trzy fragmenty z tego artykułu.

„Jedynie część literatury antycznej została przepisana ze zwojów do kodeksów. Utwory niepopularne w decydującym okresie IV—V w. zginęły razem ze zwojami. Natomiast dzieła uznane za godne skopiowania miały poważne szansę przetrwania przez bardzo długie wieki.” (18)

Podkreślmy: o tym, co przetrwało decydowano w wiekach, gdy chrześcijaństwo zdobyło panowanie polityczne. Słusznie zatem przypisują sobie zasługę ocalenia dzieł antycznych. Ale pytanie: których dzieł? Kolejny fragment małżeństwa Bravo odpowiada na nie.

„Osobno wypada zająć się losami antycznej literatury chrześcijańskiej, tak łacińskiej jak i greckiej. Wprawdzie i ona ucierpiała z powodu zawężenia środowiska czytelniczego, ale w stopniu bez porównania mniejszym. Czytano ją zawsze. W dziełach autorów uznanych za Ojców Kościoła szukano odpowiedzi na pytania dotyczące prawd wiary; żywoty świętych, zbiory kazań, reguły życia klasztornego były potrzebne w bieżącej działalności religijnej Kościoła. Dlatego też tak dobrze zachował się chrześcijański dorobek piśmienniczy. Jednak i tu straty były znaczne (choć mniejsze niż w literaturze pogańskiej). Ginęły nie tylko dzieła autorów przeciętnych, ale często i wielu pisarzy wybitnych, jeśli ortodoksyjność ich została podana w wątpliwość.” (20)

Tak więc bynajmniej nie liczyła się wartość dzieła dla kultury czy nauki: liczyła się ortodoksyjność, ale też drugi wzgląd - o czym mówi kolejny fragment:

Spróbujmy podsumować tę część naszych wywodów. Okres krytyczny u progu średniowiecza lepiej przeżyła literatura grecka, gorzej łacińska, lepiej dzieła pisarzy późnego antyku czy cesarstwa rzymskiego niż autorów starszych, z wyjątkiem tych, którzy trafili na listy lektur szkolnych, zapewniające im nieśmiertelność. Dzieła autorów cieszących się stale wielką popularnością dotarły do nas na ogół choćby częściowo, w odniesieniu do dzieł mniej czytywanych wielką rolę odegrał przypadek. Straty literatury chrześcijańskiej były stosunkowo niewielkie. (22-23)

Dzieło niechrześcijańskie, aby miało szanse na ocalenie, musiało być przydatne dla chrześcijańskich kaznodziejów, którzy wszak też na czymś musieli się kształcić w retoryce - a przecież nie nadaje się do tego Nowy Testament.

Najbardziej znana mi publiczna biblioteka miejska składa się z dwóch dużych i trzech mniejszych pokojów wypełnionych książkami. W jednym z nich stoi pojedynczy regał z napisem LEKTURY SZKOLNE. Jeśli chadzacie czasem do takich bibliotek, wyobraźcie sobie widząc podobny regał chrześcijańskiego mnicha z V wieku, który powiada: to zabieramy, resztę możecie spalić.

Dodać warto, iż to, że my dzisiaj mamy dostęp do tych dzieł starożytnych zawdzięczamy nie tyle mnichom, co niestrudzonym poszukiwaczom z czasów renesansu, którzy przesiadywali w zakurzonych bibliotekach i przepisywali z rozpadających się kodeksów bezcenne działa, ale ci bohaterowie neopogaństwa zasługiwaliby na osobny tekst.

Aleksander Krawczuk w swych Spotkaniach z Petroniuszem w następujący sposób odnosi się do kulturowych zasług chrześcijaństwa:

Ukazują się od dawna uczone dzieła, obradują kongresy i konferencje,
pisze się piękne eseje - wszystko po to, by wykazać, udowodnić,
wychwalać wielkim głosem, jakie to zasługi położyło chrześcijaństwo,
ratując przynajmniej cząstkę dziedzictwa klasycznej kultury ze zniszczeń
dokonywanych przez barbarzyńców. Wywodzi się długo i szeroko, jak
pieczołowicie przez wieki przechowywano owe skarby dla następnych
pokoleń. Taki jest dominujący obraz dziejów kultury europejskiej, takie
panuje powszechne przekonanie, tak właśnie historię ujmują i ku
wierzeniu podają podręczniki.

Lecz prawda jest inna, skomplikowana. Barbarzyńcy, owszem, rabowali,
niekiedy zaś - przypadkowo lub podczas walk - wzniecali pożary i
burzyli. Ich najazdy, rujnując gospodarkę, stopniowo prowadziły do
zubożenia społeczeństwa i nieodwracalnych zaniedbań w zakresie
infrastruktury miejskiej, konserwacji budowli, a także możliwości
kształcenia młodzieży. Jednakże sprawy i przedmioty wyższej kultury były
im obojętne, oczywiście o ile nie przedstawiały wartości czysto
materialnej. Zdarzało się na pewno, że obalali i przetapiali posągi z
brązu - ale już bardzo rzadko te z marmuru. A książki były dla nich
czymś bezwartościowym, niepotrzebnym, niegodnym wzięcia do ręki. Mogły
nawet niekiedy budzić pewien lęk i szacunek: czy w ich znakach są
zawarte jakieś tajemne, groźne moce?

Inaczej postępowali chrześcijanie. Z zasadniczego punktu widzenia cała
wyższa kultura była dla nowej religii zupełnie bezużyteczna; więcej,
mogła okazać się szkodliwa i groźna. Odwodziła przecież od tego, co
jedynie ważne dla zbawienia twej duszy: od studium Pisma Świętego i
traktatów teologicznych, od cnotliwych praktyk, modłów, umartwień,
udziałów w nabożeństwach. Grzeszne, całkowicie grzeszne, zasługujące
tylko na potępienie były wszelkie widowiska, teatr, gry, zabawy, nawet
kąpiele, samo obnażanie ciała - nie mówiąc już o zawodach sportowych.

Przypomina się dowcip o tym, jak skinhead ocalił życie staruszce: przestał ją kopać.

You voted 3. Total votes: 1866