Zaratustra
Krok II
Gdy już oswoiłeś się z lękiem przed dokonaniem tego kroku, musisz przepracować kilka pojęć religijnych, które z chrześcijaństwa mogłeś przejąć. Często początkujący apostaci wychodzą z założenia: Jezus - tak, kościół – nie. Otóż jest to ślepa uliczka. Wszystko, co wiesz o Jezusie pochodzi od kościoła. Nowy Testament jest dokumentem do użytku wewnętrznego chrześcijaństwa. Oczywiście twój stopień wolności i zdolność do racjonalnego myślenia i tak wzrośnie odrzucając sam kościół, ale w gruncie rzeczy pozostaniesz niewolnikiem boga Jehoshuy. Zakładam, że jako początkujący byłbyś skłonny uważać Jezusa za Boga? Masz rację, Jezus jest bogiem, ale... - są TRZY ważne ale:
1) Pierwsze "ale": Jezus nie był bogiem od początku, nie narodził się jako Bóg czy syn Boży. Został bogiem uczyniony przez ludzi (bądź też, z innej perspektywy: jakiś bóg obrał sobie pamięć o Jezusie jako miejsce na swoje siedlisko). Proces tych narodzin bada naukowe religioznawstwo, przedstawię go w skrócie. Dokonał się on w ciągu kilkudziesięciu lat od śmierci głównego bohatera w kręgach przyjętych do jego ruchu pogan. Bardzo ważne jest, że tytuły takie jak „Syn Boży”, „Pan” mają zupełnie inne znaczenie dla pogan i żydów. Dla drugich były to tytuły wyrażające szacunek dla pobożnego mędrca pobłogosławionego przez Boga Jahwe. Ex-poganie byli słuchając tego poza żydowskim kontekstem, więc rozumieli to dosłownie. "Syn Boży"? To dla nich normalne, że Bogowie mieli synów: Apollo był synem Zeusa i Latony a sam Zeus był synem Kronosa i Rei. Dla nich z pojęcia "Syn Boży" wprost wynikało, że Jezus był bogiem, choć oczywiście w innym sensie niż rozumieli to pojęcie żydzi. Ale w rezultacie pojawił się problem, jak pogodzić to rozumienie z dziedzictwem Starego Testamentu, który kościół zdecydował się przyjąć. Sprawa była o tyle łatwiejsza, że liczebnie, religijnie i ekonomicznie kościoły założone przez Pawła z pogan dominowały nad niewielka grupką żydowskich wyznawców mesjasza. Po zburzeniu Jerozolimy nie mieli oni już nic do powiedzenia (o ile w ogóle przetrwali). Rezultat znasz: uznano Jezusa za syna Jahwe, a chcąc zachować pozory monoteizmu wymyślono pojęcie Trójcy. Faktem jest, że za życia Jezusa nie było absolutnie żadnych przesłanek, aby ktokolwiek uznawał go za Boga. Przede wszystkim: w umyśle każdego pobożnego wyznawcy judaizmu (a takimi byli uczniowie Jezusa za wyjątkiem Pawła) istniało nieprzekraczalne tabu, które wręcz psychologicznie uniemożliwiało podejrzenie, że ktoś poza Jahwe siedzącym na tronie w niebie mógłby być Bogiem. Cuda jakie Jezus dokonywał (zakładam, że jakieś dokonywał) nie były niczym aż tak niezwykłym. Było wówczas wielu takich cudotwórców, jedni potężniejsi inni o skromniejszym repertuarze nadprzyrodzonych mocy, inni zaś to zupełni szarlatani. Zresztą do dzisiaj pojawiają się w różnych religiach tak jedni, drudzy, jak i trzeci. To było pierwsze "ale".
2) Drugie "ale": Jezus jest bogiem, ale bogiem fałszywym. Nie tyle w tym sensie, że fałszem jest, iż jest bogiem, ale jest bogiem postępującym fałszywie. Jak każdy bóg potrzebuje on ofiar, ale domaga się ich przy pomocy szantażu moralnego. Z ust nie schodzi mu słowo miłość, ale żywi się krwią (mniej lub bardziej dobrowolnych męczenników) i cierpieniem. Początkowo stosuje klasyczne "bombardowanie miłością", ale z czasem zaczyna postępować ze swą owieczką jak Jehowa z Hiobem, przy czym zakończenie nie zawsze jest happy-endem (patrz przypadek matki Teresy, którą Chrystus do końca życia bezlitośnie wykorzystywał).
3) Trzecie "ale": Chrystus, jeśli nawet ostatecznie stał się bogiem, nie jest bogiem jedynym. Pozwolę sobie sparafrazować słowa rabbiego Galilejczyka (zanim jeszcze go wyniesiono na ołtarze): nie człowiek jest dla religii ale religia dla człowieka. Jeśli twój bóg nie pomaga ci być szczęśliwym, dojrzałym człowiekiem, zmień boga! Jest ich wielu!