Lewoskrętne chrześcijaństwo

Zaratustra

Rozróżnienie prawoskrętnego i lewoskrętnego chrześcijaństwa dokonane przez Marka Głogoczowskiego wydaje się mi bardzo cenne, pozwala bowiem ukazać, jak chrześcijaństwo wpływa nie tylko na myśl prawicową infekując ją fanatyzmem, ale ukazuje również chrześcijańskie korzenie myśli lewicowej. Trafne wydaje mi się wywiedzenie obu odmian z pism Mateusza i Łukasza, choć naturalnie nie są to jedyne źródła na których obie odmiany się opierają. Autor skupił się w swym artykule na ukazaniu przede wszystkim wpływu prawoskrętnej odmiany galilejskiego wirusa, stąd dla równowagi i jako uzupełnienie pozwolę sobie rozwinąć wątek jego lewoskrętnej formy.

Teza, iż myśl lewicowa może mieć coś wspólnego z chrześcijaństwem wzbudza często w naszych czytelnikach niedowierzanie, a nawet kpiny. Jakże to, czyż można wyobrazić sobie większego wroga Kościoła niż komuniści? Nie zwalczaliż religii wszelkimi możliwymi środkami? Czyż nie mordowali księży? A jednak warto przypomnieć, że pierwszym działaniem Jana Pawła II było brutalne stłumienia ruchu katolickiej teologii wyzwolenia w Ameryce Łacińskiej, czyli ruchu łączącego Marksa z ewangelią. Warto pamiętać, że komunista Karol Kautsky uznawał ruch Jezusa, pierwotne chrześcijaństwo, za ruch komunistyczny. Na jakiej podstawie? Poczytajmy, jak św. Łukasz opisuje sposób życia pierwotnej gminy (Dz.Ap. 2:42-46 BW):

„I trwali w nauce apostolskiej i we wspólnocie, w łamaniu chleba i w modlitwach. A dusze wszystkich ogarnięte były bojaźnią, albowiem za sprawą apostołów działo się wiele cudów i znaków. Wszyscy zaś, którzy uwierzyli, byli razem i mieli wszystko wspólne, I sprzedawali posiadłości i mienie, i rozdzielali je wszystkim, jak komu było potrzeba. Codziennie też jednomyślnie uczęszczali do świątyni, a łamiąc chleb po domach, przyjmowali pokarm z weselem i w prostocie serca, Chwaląc Boga i ciesząc się przychylnością całego ludu.” (wyróżnienie Z.)

Czyż można się dziwić Kautskiemu, że dojrzał tym opisie realizację programu komunistycznego? A w kolejnym fragmencie, czyż trudno dostrzec pewne subtelne pokrewieństwo metod, jeśli chodzi o opornych wobec tej kolektywizacji?

A pewien mąż, imieniem Ananiasz, ze swoją żoną Safirą, sprzedał posiadłość I za wiedzą żony zachował dla siebie część pieniędzy, a resztę przyniósł i złożył u stóp apostołów. I rzekł Piotr: Ananiaszu, czym to omotał szatan serce twoje, że okłamałeś Ducha Świętego i zachowałeś dla siebie część pieniędzy za rolę? Czyż póki ją miałeś, nie była twoją, a gdy została sprzedana, czy nie mogłeś rozporządzać pieniędzmi do woli? Cóż cię skłoniło do tego, żeś tę rzecz dopuścił do serca swego? Nie ludziom skłamałeś, lecz Bogu. Ananiasz zaś, słysząc te słowa, upadł i wyzionął ducha. I wielki strach ogarnął wszystkich, którzy to słyszeli. Młodsi zaś wstali, owinęli go, wynieśli i pogrzebali. A po upływie około trzech godzin nadeszła i żona jego, nie wiedząc, co się stało. I odezwał się do niej Piotr: Powiedz mi, czy za taką cenę sprzedaliście rolę? Ona zaś rzekła: Tak jest, za taką. A Piotr do niej: Dlaczego zmówiliście się, by kusić Ducha Pańskiego? Oto nogi tych, którzy pogrzebali męża twego, są u drzwi i ciebie wyniosą. I upadła zaraz u nóg jego, i wyzionęła ducha. A gdy młodzieńcy weszli, znaleźli ją martwą, wynieśli i pogrzebali obok jej męża. I wielki strach ogarnął cały zbór i wszystkich, którzy to słyszeli.(Dz.Ap. 5:1-11 BW)

Tak więc wyglądała realizacja tego pierwotnego chrześcijańskiego komunizmu. Gdzie jednak znajduje się jego program, chrześcijański „Manifest komunistyczny”? Zajrzyjmy do wcześniejszej pracy Łukasza, do jego ewangelii. W mowie programowej zawierającej zebrane nauki Jezusa, które w odróżnieniu od Mateusza, gdzie zwane są „kazaniem na górze”, Łukaszowy Jezus wygłaszał na równinie (czyż to nie znamienne?) znajdujemy choćby jego wersję słynnych błogosławieństw, którym jednak, znowu w odróżnieniu od Mateusza towarzyszą przekleństwa: (Łuk. 6:20-26 BW)

Błogosławieni ubodzy, albowiem wasze jest Królestwo Boże.
Błogosławieni, którzy teraz łakniecie, albowiem będziecie nasyceni.
Błogosławieni, którzy teraz płaczecie, albowiem śmiać się będziecie.
Błogosławieni będziecie, gdy ludzie was nienawidzić będą i gdy was wyłączą, i lżyć was będą, i gdy imieniem waszym pomiatać będą jako bezecnym z powodu Syna Człowieczego.
Radujcie i weselcie się w tym dniu; oto bowiem zapłata wasza obfita jest w niebie; tak samo bowiem czynili prorokom ojcowie ich.
Ale biada wam bogaczom, bo już odbieracie pociechę swoją.
Biada wam, którzy teraz nasyceni jesteście, gdyż będziecie cierpieć głód. Biada wam, którzy teraz się śmiejecie, bo smucić się i płakać będziecie.
Biada wam, gdy wszyscy ludzie dobrze o was mówić będą; tak samo bowiem czynili fałszywym prorokom ojcowie ich.
(wyróżnienie Z.)

Mamy więc typową lewicową „preferencję na rzecz ubogich, upośledzonych i pogardzanych”. Czytajmy dalej nauki Jezusa: (Łuk. 6:27-29 BW)

Ale wam, którzy słuchacie, powiadam: Miłujcie nieprzyjaciół waszych, dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą, Błogosławcie tym, którzy was przeklinają, módlcie się za tych, którzy was krzywdzą. Temu, kto cię uderzy w policzek, nadstaw i drugi, a temu, kto ci zabiera płaszcz, i sukni nie odmawiaj.

Mamy więc typowo lewicowy pacyfizm, wstręt do stosowania siły, do wszelkiej formy, nawet uzasadnionego i pożytecznego przymusu (no, za wyjątkiem przymusu stosowanego przez upośledzonych i pogardzanych). Myliłby się jednak ktoś sądząc, że postępowanie takie wynika z bezinteresownej miłości ludzkości. Przeciwnie, wielokrotnie w całym tym „kazaniu” pojawia się obietnica nagrody:

A jeśli miłujecie tych, którzy was miłują, na jakąż wdzięczność zasługujecie? Wszak i grzesznicy miłują tych, którzy ich miłują. [...] Ale miłujcie nieprzyjaciół waszych i dobrze czyńcie, i pożyczajcie, nie spodziewając się zwrotu, a będzie obfita nagroda wasza (Łuk. 6:3 35) (wyróżnienie Z.)

W tym samym wersecie te same cechy przypisuje się samemu Bogu: synami Najwyższego będziecie, gdyż On dobrotliwy jest i dla niewdzięcznych, i dla złych. Czyż nie widać tu inspiracji dla lewicowej wyrozumiałości dla skazanych, programów humanizujących odsiadkę, resocjalizację zamieniającą karę we wczasy? Wyłącznie w ewangelii Łukasza znajdujemy słynną przypowieść o synu marnotrawnym (Łk 15,11-32), który po zmarnotrawieniu połowy ojcowskiego majątku z prostytutkami witany jest przez ojca wystawną ucztą. Jest to przedstawiane jako obraz nieograniczonej miłości Boga do grzesznych ludzi. Jest to jednak także obraz miłości socjalistycznego państwa, do marnotrawiących w jego imieniu wspólne dobra urzędników.

A wszystko to podszyte jest wypływającą coraz spomiędzy pięknych słów o miłości nieprzyjaciół żarliwą nienawiścią do bogaczy – widzieliśmy ją już w owych „Biada wam!”, natomiast swe apogeum osiąga ona w przypowieści o Łazarzu i Bogaczu:

A był pewien człowiek bogaty, który się przyodziewał w szkarłatne szaty i kosztowne tkaniny i co dzień wystawnie ucztował. Był też pewien żebrak, imieniem Łazarz, który leżał u jego wrót owrzodziały, I pragnął nasycić się odpadkami ze stołu bogacza, a tymczasem psy przychodziły i lizały jego rany. I stało się, że umarł żebrak, i zanieśli go aniołowie na łono Abrahamowe; umarł też bogacz i został pochowany. A gdy w krainie umarłych cierpiał męki i podniósł oczy swoje, ujrzał z daleka Abrahama i Łazarza na jego łonie. Wtedy zawołał i rzekł: Ojcze Abrahamie, zmiłuj się nade mną i poślij Łazarza, aby umoczył koniec palca swego w wodzie i ochłodził mi język, bo męki cierpię w tym płomieniu. Abraham zaś rzekł: Synu, pomnij, że dobro swoje otrzymałeś za swego życia, podobnie jak Łazarz zło; teraz on tutaj doznaje pociechy, a ty męki cierpisz. I poza tym wszystkim między nami a wami rozciąga się wielka przepaść, aby ci, którzy chcą stąd do was przejść, nie mogli, ani też stamtąd do nas nie mogli się przeprawić. I rzekł: Proszę cię więc, ojcze, abyś go posłał do domu ojca mego. Mam bowiem pięciu braci, niechaj złoży świadectwo wobec nich, aby i oni nie przyszli na to miejsce męki. Rzekł mu Abraham: Mają Mojżesza i proroków, niechże ich słuchają. A on rzekł: Nie, ojcze Abrahamie, ale jeśli kto z umarłych pójdzie do nich, upamiętają się. I odrzekł mu: Jeśli Mojżesza i proroków nie słuchają, to choćby kto z umarłych powstał, też nie uwierzą. (Łuk. 16:19-31 BW) (wyróżnienie - Z.)

Czym zawinił bogacz? Opowiadanie nie wspomina nawet, iż w ogóle wiedział o istnieniu Łazarza. Jego jedyną zbrodnią było bogactwo. A Łazarz? Jego głównymi zaletami było to, że był biedny, owrzodziały i utrzymywał się z żebractwa. Zwróćmy jednak uwagę na opływającą wprost nienawiścią nieproporcjonalność kary. Po jednej stronie mamy trwające pewien ograniczony czas wrzody, głód i rany, możliwe zresztą, że zawinione (ale powody zupełnie nie interesują autora). Po drugiej nieustającą mękę cierpienia w płomieniach. Łazarza nikt nad ogniskiem nie opiekał nawet przez chwilę, już zwłaszcza ów bogacz. Daleko więc tu do bodaj starotestamentowego „oko za oko, ząb za ząb”.

Podobną wymowę ma fragment listu przypisywanego Jakubowi, bratu Jezusa (r. 4:1-6).

A teraz wy, bogacze, zapłaczcie wśród narzekań na utrapienia, jakie was czekają. Bogactwo wasze zbutwiało, szaty wasze stały się żerem dla moli, złoto wasze i srebro zardzewiało, a rdza ich będzie świadectwem przeciw wam i toczyć będzie ciała wasze niby ogień. Zebraliście w dniach ostatecznych skarby. Oto woła zapłata robotników, żniwiarzy pól waszych, którą zatrzymaliście, a krzyk ich doszedł do uszu Pana Zastępów. Żyliście beztrosko na ziemi i wśród dostatków tuczyliście serca wasze w dniu rzezi. Potępiliście i zabili sprawiedliwego: nie stawia wam oporu.

Jakby mało było potępienia bogactwa, dorzuca autor listu jeszcze oskarżenie o morderstwo! Stawia przynajmniej jakies konkretne zarzuty.

A czyż nie pachnie socjalizmem zalecenie: Lecz gdy urządzasz przyjęcie, zaproś ubogich, ułomnych, chromych, ślepych. (Łuk. 14:13 BW), czyż zalecenie to nie mogłoby uchodzić za motto tzw. państwa opiekuńczego? Weźmy inną sentencję Jezusową przytoczoną przez Łukasza: Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony (Łuk. 14:11 BW). Najważniejsze więc, by się nie wychylać, by czekać na swoją kolej. Drugą stroną tej maksymy jest niechęć do tych, co się wywyższają, wrogość względem każdej hierarchii.

W postawie Jezusa przebija też typowo socjalistyczna niechęć do wspólnot naturalnych, jak rodzina:

Jeśli kto przychodzi do mnie, a nie ma w nienawiści ojca swego i matki, i żony, i dzieci, i braci, i sióstr, a nawet i życia swego, nie może być uczniem moim. (Łuk. 14:26 BW)

naturalnie, wiele z przytoczonych za Łukaszem fragmentów znajdziemy też u Mateusza, wywodzą się bowiem ze zbioru mów Jezusa zwanego „Źródłem Q”. Faktem jest jednak, ze Łukasz miał najbardziej prosocjalne nastawienie i wiele z najmocniejszych pod tym względem fragmentów znajdziemy tylko u niego. Jeśli prawdą jest, że źródło Q zawiera najstarsze, czy jednej z najstarszych warstw ewangelii, pochodzi też ze środowisk społecznych galilejskich uczniów i słuchaczy, wywodzących się jak wiadomo z nizin społecznych, których uszy szczególnie uwrażliwione są na wszelkie przemowy o bogatych i ubogich, o zemście i boskiej sprawiedliwości (ówczesny odpowiednik sprawiedliwości społecznej).

 

Powyższy wywód można by uzupełnić dowodem opartym na odwrotnej logice: gdybyśmy przyjrzeli się, jakie to zarzuty stawiają lewicowi antyklerykałowie Kościołowi. Będzie to najpierw "mieszanie się do polityki" - czyli zapominanie słów Jezusa, że jego królestwo jest nie z tego świata. Zarzucać będą bogactwo, i wykorzystywanie go np. na nowe świątynie, olbrzymie posągi, kosztowne ceremonie. Zwykle przeliczają oni wydane przez Kościół kwoty na liczbę mieszkań, obiadów, lekarstw - oczywiście dla ubogich. Zarzucają zatem zapominanie o Jezusowym błogosławieństwie dla ubogich i potępieniu dla bogaczy. Pojawia się oczywiście zarzut o niedopuszczeniu kobiet do święceń - czyli zapomnienia o słowach św. Pawła, iż w Jezusie nie ma już kobiety i mężczyzny. Pojawi się oczywiście zarzut o restrykcyjnej i osądzającej moralności, czyli ignorowania Jezusowego "któż z was jest bez winy niech pierwszy rzuci kamień", jego otwartego podejścia do różnych typów spod ciemnej gwiazdy, etc. Cóż więc zarzuca lewica Kościołowi? Że jest za mało ewangeliczny, że nie dość przykłada się do wypełniania zaleceń kaznodziei z Nazaretu. Lewica jest więc ewangelizmem pozbawionym odniesień do nadprzyrodzoności, ale jednak ewangelizmem.

Przyjdźmy jednak do kwestii istotniejszej, gdzie moje wnioski odbiegają od tych do jakich doszedł Marek Głogoczowski: jakie są konsekwencje takiej ideologii. Trudno się zgodzić z tezą, od której autor wychodzi, iż: "Dokonując tego i zmuszając ludzi do życia w „spartańskim” ubóstwie, ci „hellenistyczni”; post L-chrześcijanie mają nadzieję, daną im przez błogosławieństwo Chrystusa, że uszczęśliwią w ten sposób jak największą ilość ludzi."

Ale przecież ubóstwo z całą pewnością nie było celem komunistów! Było jedynie praktycznym skutkiem ubocznym ich działań. Raczej kierowali się zazdrością wobec bogatych, chcieli zawłaszczyć i "sprawiedliwie" podzielić ich dobra, a przede wszystkim środki produkcji, czyli najważniejsze według nich narzędzie zawłaszczania cudzej siły roboczej. Raj według Marksa nie polegałby na tym, że wszyscy żyją w biedzie, ale że wszyscy wykonują pracę w „ludzkich” warunkach, na „ludzkich” zasadach, bez zniewalania jednego przez drugiego, bez konfliktu i rywalizacji. Gdyby Marks czytał "Koniec pracy" Jeremy'ego Riffkina podskakiwałby na fotelu z radości. Nie ubóstwo było celem, ale odmienny podział bogactwa.

Dalej autor opierając się na koncepcji Jeana Piageta dowodzi, iż "komunistyczni potomkowie L-chrześcijan, poprzez zwykłą zoologiczną konieczność znaną jako Prawo Lamarcka, kształcili – i kształcą – ludzi wyczuwalnie lepiej rozwiniętych w ich ‘duszy poznającej’, niż ci którzy promują ludzi bogatych, zmuszając ich do życia w nie stymulującym, „usypiającym” ducha komforcie. „Proletariusze” zatem, bardziej niż ospała z definicji burżuazja, mają tendencję do akceptacji przywództwa, które demonstruje starożytny virtus („cnotę”) – przez który to termin rozumie się odwagę powiązaną z szeroką wiedzą." […]

Sądzę, że należy odróżnić: błogosławione skutki ubóstwa od skutków błogosławienia ubóstwa. Autor odnosi się do pierwszych - skutków ubóstwa. Trudno się nie zgodzić z tymi wnioskami, choć wypadało by dodać pewne zastrzeżenia: ubóstwo posiada ten błogosławiony wpływ jedynie w pewnych granicach. Skrajne ubóstwo może prowadzić do upodlenia i degeneracji. Z drugiej strony, arystokracja, dopóki się nie zdegeneruje, stara się uzyskiwać podobne efekty bez ubóstwa - poddając swych członków surowym testom i bezwzględnemu procesowi edukacji.

Zupełnie inaczej jednak wygląda sprawa ze skutkami błogosławienia ubóstwa przez L-chrześcijaństwo. A raczej: wygląda dokładnie tak samo, jak skutki błogosławienia ubóstwa-w-duchu przez P-chrześcijaństwo, szczegółowo opisane przez Głogoczowskiego, tyle, że nie w sferze mentalnej, a realnej, praktycznej. Marek Głogoczowski wyróżnił sześć skutków P-chrześcijaństwa. Wszystkie one przekładają się na L-chrześcijaństwo:

1) Błogosławienie ubóstwa zniechęca do wyrwania się z nędzy, prowadzi do mnożenia się ludzi leniwych, oglądających się na jałmużnę innych i wściekłych na bogaczy, tych, którym się powiodło, którzy własną pracowitością, sprytem, własnymi siłami doszli do majątku. Prowadzi to do cywilizacji spoczywającej na beczce prochu, czyli nienawistnego motłochu, lumpenploretariatu, z którym zawsze liczyć się muszą rządzący, i którego zawsze obawiają się rozgniewać.

2) Współczesną formą dyktatury proletariatu, do niedawna zasadniczej formy przejawiania się lewoskrętnego chrześcijaństwa w cywilizacji zachodniej, jest tzw. demokracja liberalna, podporządkowanie prawa "woli ludu". Chodzi nie tylko o podporządkowanie wyboru rządzących kaprysowi wyborców, ale także wewnętrzne skrępowanie rządzących współcześnie w formie "dyktatury sondaży". Prawo idzie w poniewierkę, gdy liczą się sondaże, zawsze można je szybko, i choćby na chwilę zmienić.

3) L-chrześcijaństwo potrzebuje również systematycznie kozłów ofiarnych, jak to proroczo opisał Platon w Państwie (księga VIII). Niektórych bogaczy się morduje, innych skazuje na wygnanie, pozostałych zaś systematycznie strzyże, niczym owce. Bogaty z definicji jest podejrzany, dobrze pokazać go zatem od czasu do czasu w trakcie jakieś publicznej egzekucji, a ich dobra rozdać motłochowi. Najnowsza historia Polski zna wiele takich przykładów, od Bagsika do Kluski. Wszędzie nie liczyła się litera prawa, ale widzimisię reprezentantów gniewu ludu.

4) Dyktatura proletariatu dzisiaj złagodniała, podobnie jak dyktatura kretynów. Zawładnąwszy aparatem państwa lud może łupić bogaczy po prostu ich opodatkowując od dochodów. Ktoś wyliczył, że obecnie w Polsce podatki (wszystkie: jawne i ukryte, akcyzy, etc.etc.) są niższe jedynie o 10% w porównaniu z tymi, jakimi obarczony był niewolnik w cesarstwie rzymskim (mu pozwalano zachować 10% z tego, co wypracował, nam zabiera się 80%).

5) Lewicowy egalitaryzm, opiekuńczość posunięta do podejmowania przez państwo reprezentujące lud decyzji za swych obywateli, prowadzi do wykorzenienia nie tylko takich cnót jak pracowitość czy przedsiębiorczość, ale także odpowiedzialność za siebie, odwagę ryzykowania.

6) Ostatecznie najważniejszą troską staje się bezpieczeństwo (socjalne), o brzuch pełny czipsami i piwem. Jakże łatwo sterroryzować takich ludzi, którzy nie wyobrażają sobie świata bez telewizji i hamburgerów!

Właśnie obejrzałem w telewizji zwiastun nowego filmu Disneya. Bohater, trafiając do obcego sobie świata zadaje typowe dla bohaterów pytanie: czego się ode mnie oczekuje, aby zrobił? Pada rozbrajająca odpowiedź: przeżyć. Bohaterowie stawiani przez l-chrześcijaństwo nie muszą już ratować świata, wystarczy, że utrzymają swoją biologiczną egzystencję.

 

You voted 3. Total votes: 8039